Napisałam książkę

Napisałam książkę. I choć to zdanie może brzmieć prosto – za nim kryje się historia pełna emocji.

Bo wiesz co? Sam proces pisania był… przepiękną przygodą.

Miałam od początku bardzo wyraźny zamysł.
Nie męczyłam się z koncepcją, nie miotałam w chaosie pomysłów.
Wiedziałam, o czym chcę pisać, wiedziałam dla kogo – i co ta książka ma komuś dać.
To było jak układanie puzzli, które same wskakują na miejsce.
Były dni, gdy pisałam jednym tchem – jakby ktoś mi podpowiadał zdania.
Fragmenty tej książki powstawały w różnych miejscach: przy biurku, w telefonie w drodze po zakupy, na kolanie w podróży. Słowa przychodziły, bo temat był we mnie od dawna.

napisałam książkę

Czułam, że piszę coś potrzebnego.
I naprawdę cieszyłam się tą pracą.

Ale potem przyszedł ten moment, który zna chyba każdy twórca:
ten ostatni etap, tuż przed wysłaniem do wydawnictwa.

I nagle – bum.
Cała ta pewność, cały flow, cała radość – zniknęły jak ręką odjął.

Zaczęło się myślenie:
„A co jeśli to jest banał?”
„Co jeśli nikt tego nie przeczyta?”
„Co jeśli przeczyta – i uzna, że to za mało?”
„Kim ja w ogóle jestem, żeby pisać książkę?”

Syndrom oszusta nie wchodził po cichu. On wpadł z drzwiami i hukiem.
Przewracał wszystko, co zbudowałam wcześniej.

Zaczęłam ją czytać od nowa – i ciągle zastanawiałam się: „co jeszcze poprawić?”, a w tle kołatała myśl: „czy ja się w ogóle do tego nadaję?”.
I szczerze? Dopiero wtedy zobaczyłam jak bardzo się boję i nie wierzę we własne możliwości i zdolności. Ten moment był dla mnie lustrem, ale wcale się w nim nie wdzięczyłam.

Ale mimo strachu, mimo zwątpienia – wysłałam ją.

Drżącą ręką.
Z bijącym sercem.
Z ogromną górą wątpliwości, ale i z cichym głosem nadziei.

Potem zaczęła się przygoda z wydawnictwem – i wjechała korekta.
I tu była jazda bez trzymanki.

Bo widzisz… możesz kochać swoje zdania. Możesz być z nich dumna.
Ale kiedy wracają do Ciebie z kolorowymi komentarzami i sugestiami – serce robi fikołka.

Ale tu wydarzyła się rzecz, której się nie spodziewałam.

Pani korektorka okazała się nie tylko profesjonalna, ale też cudownie życzliwa.
Wymieniałyśmy maile, które z czasem zaczęły przypominać rozmowy między znajomymi, nie współpracę przy pliku.
Okazało się, że łączy nas więcej niż przecinki – podobne myślenie, podobne wartości, podobne pytania o sens i jakość pracy twórczej.
Ta część procesu – której się tak bałam – przyniosła nie tylko wartość edytorską, ale też poczucie wspólnoty. I za to jestem ogromnie wdzięczna.

I potem… zbliżała się premiera.

Nie było w niej dla mnie blichtru ani euforii.
Był strach. Taki bardzo ludzki, bardzo cichy, ale intensywny.

I to taki, który zagłuszał słowa wsparcia, podziwu i dumy ze strony moich bliskich (tu wielki ukłon dla mojego niemęża, bo wierzy we mnie bardziej niż ja sama w siebie, a jego kibicowanie pchało mnie najbardziej do przodu)

Bałam się, że nikt nie kupi.
Albo że kupi – i się zawiedzie.
Albo że przeczyta – i zapomni.
Bałam się nie tyle oceny, co tego, że ta książka nie zrobi różnicy.

napisałam książkę

I choć wiedziałam, że napisałam ją uczciwie – bez udawania, bez pozy – to i tak czułam, że wystawiam na świat kawałek siebie, który może zostać krytycznie oceniony.
A to zawsze kosztuje.

I dziś – kiedy trzymam ją w rękach – czuję coś więcej niż tylko dumę.
To nie jest tylko efekt mojej pracy.
To jest świadectwo odwagi.
Dowód na to, że mogę się bać – i działać mimo to.
Że mogę mieć momenty wahania – i nadal tworzyć rzeczy ważne.
Dla kogoś. I dla siebie.

Pisanie tej książki było dla mnie czymś więcej niż procesem twórczym.
To była przyjemność, ale też lekcja.
O moich zasobach. O moich ograniczeniach. O tym, co mnie wzmacnia, a co osłabia.
Uświadomiła mi, ile we mnie lęku – ale też ile determinacji.
I że jedno nie wyklucza drugiego.

Dziś – kiedy widzę ją na biurku, w dłoniach czytelniczek, w zdjęciach na Instagramie –
czuję ogromną wdzięczność.
I coś jeszcze: spokój.
Bo wiem, że zrobiłam coś, co ma sens. I że to dopiero początek.

Książkę możesz kupić bezpośrednio na stronie wydawnictwa Onepress. Link poniżej:

Copywriting w dobie reelsów i tiktoków

Sfera Copywritera

Zostaw komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *